Dziś napływają ważne wiadomości z Federacji Rosyjskiej.
Separatyzm, niegdyś szeptany na emigracji lub tłumiony siłą, przekształca się teraz w otwarty opór i zagrożenie dla stabilności państwa. Wraz z tym, jak skutki wojny coraz bardziej dosięgają samych Rosjan, te nastroje zaczynają narastać, a ukraińska dyrekcja wywiadu wojskowego stara się jeszcze bardziej podsycać ten ogień.

W Jakucji, największej republice Rosji, obejmującej ponad trzy miliony kilometrów kwadratowych, nastroje separatystyczne przekształciły się w ruch tożsamościowy, egzystencjalny i buntowniczy. Od dawna traktowana jak kolonia Moskwy, Jakucja generuje miliardy z diamentów, złota i gazu, a mimo to jej mieszkańcy należą do najbiedniejszych w całej Rosji, żyjąc wśród ekologicznej katastrofy i zaniedbania. Gniew narastał od lat, ale to wojna w Ukrainie zapaliła lont.

Tysiące młodych Jakutów zginęło, walcząc za imperialne ambicje Rosji, ponosząc czterdziestokrotnie większe straty niż żołnierze z okręgu moskiewskiego, podczas gdy ich ojczyzna wciąż jest plądrowana. We wrześniu 2025 roku lokalny deputowany Aleksandr Iwanow przekroczył granicę, otwarcie mówiąc w wywiadzie w Turcji o potrzebie oderwania Jakucji od Rosji. Wezwał Jakutów, by nie bali się tych, którzy okupują ich ziemię, bezpośrednio kwestionując władzę Moskwy. Jego powiązania z kręgami panturowymi w Stambule i wsparcie dla protestów w Republice Ałtaj uczyniły go symbolem przebudzenia. Tymczasem bojownicy z Jakucji już chwytają za broń w ukraińskim Batalionie Syberyjskim, walcząc przeciwko rosyjskim siłom i inspirując rodaków w kraju wizją wolnej Jakucji.

Podczas gdy opór Jakucji pozostaje głównie polityczny, w Inguszetii przybrał on znacznie groźniejszą formę zbrojnego powstania. Położona w niestabilnym Kaukazie Północnym, ta niewielka muzułmańska republika stała się epicentrum nowej fali wojny partyzanckiej. Inguska Armia Wyzwolenia, założona w 2023 roku, przeprowadza obecnie ataki co miesiąc. W czerwcu 2025 roku jej bojownicy zaatakowali rosyjski posterunek graniczny w Osetii Północnej przy użyciu dronów, zabijając dwóch funkcjonariuszy FSB. W sierpniu skoordynowane podpalenia objęły magazyny wojskowe w Dagestanie, a ostatnio grupa opublikowała nagranie, na którym widać uzbrojonych, zorganizowanych i pewnych siebie bojowników podczas patroli.

Inna formacja separatystyczna, Ruch Wyzwolenia Kaukazu, jednoczy Czeczenów, Dagestańczyków i Inguszy pod jednym sztandarem, prowadząc to, co nazywają wojną antykolonialnego oporu. Wspierani przez Główną Dyrekcję Wywiadu Ukrainy, niedawno zlikwidowali podpułkownika lokalnej jednostki kontrsabotażowej w precyzyjnym zamachu bombowym, razem z jego kierowcą i adiutantem. Ich przekaz jest jasny: wpływy Moskwy na Kaukazie słabną, a agenci Kremla nie są już nietykalni.

U podstaw tego narastającego chaosu leży to, co wielu analityków nazywa obecnie „planem Budanowa”. Generał Kyryło Budanow, szef ukraińskiego wywiadu wojskowego, metodycznie pielęgnuje ruch oporu w rosyjskich regionach etnicznych. Jego agenci rozpowszechniają prawdę o wojnie Rosji – o tym, jak mniejszości etniczne, Jakuci, Buriaci, Ingusze i Dagestańczycy, są wykorzystywani jako mięso armatnie i giną tysiącami, mimo że stanowią mniej niż 10 procent całej populacji, a dostarczają około 40 procent żołnierzy kontraktowych.

Ukraiński wywiad nawiązał bezpośredni kontakt z działaczami na emigracji oraz podziemnymi sieciami, zapewniając im wywiad, logistykę i szkolenie. Celem jest strategia: każdy region pogrążony w chaosie oznacza mniej rosyjskich zasobów na froncie, ponieważ wiele małych pożarów może spalić imperium od środka.

Rosja już odczuwa to na własnej skórze, gdyż niepisany kontrakt społeczny Kremla — że może robić, co chce na arenie międzynarodowej, o ile ludność wewnętrzna pozostaje nietknięta — zaczyna się rozpadać. Gdy w czasie ukraińskiej kontrofensywy charkowskiej w 2022 roku rozpoczęto mobilizację, ludzie protestowali, ponieważ wojna dotarła do ich domów, a wielu zostało powołanych siłą. Teraz, gdy ukraińskie ataki dronów paraliżują rafinerie, stacje benzynowe w całej Rosji wysychają. W kilku regionach wybuchły protesty z powodu braku paliwa, a zwykli Rosjanie, dotąd odizolowani od wojny, nagle zaczynają odczuwać jej skutki. Jednocześnie wielu z nich dostrzega, że państwo nie jest już w stanie ich ochronić przed własnymi błędami.

Ogólnie rzecz biorąc, to, co zaczęło się jako ruchy odrodzenia kulturowego, przekształca się w sieci rewolucyjne, które kwestionują władzę Moskwy od środka. Polityka Kremla polegająca na eksploatacji regionów, drenowaniu ich z zasobów i wysyłaniu ich synów na śmierć, zasiała ziarno buntu. To, co rosyjscy urzędnicy odrzucają jako odosobniony ekstremizm, w rzeczywistości stanowi wczesny etap rozpadu. Wspierane przez ukraiński wywiad ruchy te nabierają pewności, struktury i celu. Czekały pokolenia na iskrę — a teraz, gdy Rosja krwawi na wielu frontach, ta iskra wreszcie się pojawiła.

Komentarze